Ardeny – rekonesans

Ardeny - na szlaku.
W Ardenach.

Chcę chodzić po ,,górkach,,. Nie mam aspiracji by zdobywać ,,koronę Ziemi,, chce tylko chodzić po ,,górkach,,. Problem w tym że w Holandii ich nie ma . Nie ma nawet żadnej natury, lasu, wrzosowiska na które można pójść i zapomnieć wszystko. Cała Holandia to uporządkowany , uregulowany teren gdzie nie ma miejsca na żaden turystyczny ,,spontan,,. Przynajmniej ja mieszkający tu od lat kilkunastu nie znam. Może jeszcze mało znam ten kraj , ale ,,górek,, na pewno nie ma. Do Beskidu, Tatr, Szumawy, Bieszczad, Fatry, Harzu, Alp jest zbyt daleko by zmieścić się w jednodniowej ekspedycji. Gdy głód ,,szczytowania,, był już nie do wytrzymania przypomniałem sobie o Ardenach. To faktycznie ,,górki,, najwyższy szczyt Signal de Botrange wznosi się na wysokość 694 m n.p.m. Całe pasmo jest silnie zalesione i raczej niewysokie , ale to ,,górki,, i prawdziwa natura. Mamy do nich 3 godziny jazdy. Niewiele się zastanawiając wydałem dyspozycje mojej lepszej połowie i pojechaliśmy. Plan zakładał trasę wokół Bouillon i zwiedzenie tej zacnej miejscowości. ,,Zabukingowaliśmy,, nocleg w słynącym z dobrych opinii hostelu i pojechaliśmy. Okolica super. Bouillon leży w zakolach rzeki La Semois. Z okolicznych ,,szczytów,, można podziwiać jego panoramę , w której dominuje bryła twierdzy z X wieku. Trasę zaplanowaliśmy taką rekreacyjną by spokojnie ocenić uroki i krajobraz Ardenów. Trasę zrealizowaliśmy w stu procentach. Rzeka okazała się rajem dla pieszych, kajakarzy i cyklistów. Ludzi sporo bo to sobota a pogoda super dopisała. Było nawet kilka stopni powyżej 30. Niestety siły ,,mroku,, pokrzyżowały nasze plany. Rezerwując nocleg do głowy nam nie przyszło że trzeba określić płeć uczestników. W hostelu okazało się że rządzi tam segregacja płciowa : ) i dla jednego z nas nie ma miejsca. Znaczy panie z paniami, panowie z panami. A gdzie słynne tu ,,all gender,, ? Biorąc po uwagę moje doświadczenie z wędrowania w Polsce, zaproponowałem że mogę spać na ,,podłodze,,. Niestety nie przeszło , to samo z propozycją jakiejś ,,dostawki,,. Miła dziewczyna skierowała nas na inne miejsce , które musieliśmy sami sobie znaleźć. Wyproszono nas.

Europa.

Trudno.

Nie pomyśleliśmy o zabraniu namiotu, a kempingów tam dużo. Mając do wyboru dostępny nocleg za ponad 200 euro, po burzliwej naradzie postanowiliśmy wracać , na osłodę serwując sobie miasto Dinant. A siły mroku ruszyły za Nami , dojechaliśmy o godzinie , w której zamknięto wejście do Cytadeli. Dinant jest bardzo malowniczy , ale niewiele jest tu do zobaczenia. Bazylika, muzeum saksofonu, Cytadela i nadrzeczne promenady. Miejsce jest bardzo tłoczne i ruchliwe. Jak na pierwszy raz w Ardenach słabo poszło, ale nie odpuszczamy , spróbujemy w październiku.

Dinant

Dodaj komentarz